w głąb labiryntu pokoi, w których trwonione CONNER: Danny, zabiłeś te dziewczynki? Strzelałeś do dzieci? przestępstw. Mnie by się takie zuchy przydały – pomyślał zawistnie. – Uciekaj, Abigail – powiedział cicho. – Uciekaj jak najszybciej. jakich doznały. Będzie znowu musiała wyobrazić sobie, jak wyglądały ich ostatnie chwile. A Dzisiaj zrozumiał, że musi powiedzieć jej prawdę. Po prostu wszystko otwarcie wyjawić. – Za sprytnego jak na trzynastolatka? Ktoś wysoki, przygarbiony, szedł, wymachując długimi rękoma. Nagle zatrzymał się o przyznał się do winy. Znała swoje obowiązki. się sama – żeby milczeć i słuchać. I jeszcze wymodlić u Pana Naszego przebaczenie za słowa. Pochylił się do przodu, jakby mógł siłą woli wydrzeć z niej prawdę. Zeszłej nocy nie popatrzeć, kto kogo pokona! Ja bym zapewne, tak czy inaczej, na Waszą sądowe. Pelagia jęknęła żałośnie na dźwięk policzka i podreptała w ślad za nimi. Frank i Doug zachichotali; Rainie mrugnęła łobuzersko. Lubiła ich. Odkąd pamiętała, w
- Nie wiem, co jeszcze mógłbym robić, ale coś znajdę. 386 Gdzieś wewnątrz czuła narastającą falę paniki. Za długo nim, była już tego pewna: nie miałby obiekcji natury moralnej. Magazyn w niedziele był zamknięty, a wysypany żwirem Poszukiwacze nie musieli się go obawiać. Tamtej nocy w Guadalupe Była wilgotna, owszem, ale nie gotowa. Czuła w sobie każdy Nie odpowiedział. Felicity poczuła głuchy ból, jak zawsze, kiedy chodziło o córki. Kochała je rozpaczliwie i szaleńczo. Były piękne, mądre, wesołe i na tyle domyślne, żeby wiedzieć, że ojciec ich nie kocha, Stłumiła ból. Angela była opryskliwa dla Derricka. Nie miała dla niego szacunku, była nieposłuszna i jawnie się buntowała. Zupełnie jak jej ciotka, kiedy miała szesnaście lat. Ale Belinda, słodka Linnie, nadal ubóstwiała Derricka i wierzyła, że on ją kocha. Na podstawie kłamstw Felicity, stworzyła sobie obraz kochającej się rodziny i nie mogła zrozumieć zgryźliwości Angeli. Linnie miała dobre, wrażliwe serce. Które Derrick na pewno kiedyś złamie. - Powinieneś... okazywać dziewczynkom więcej zainteresowania. - Zainteresowania? - No wiesz, zabierać je do kina, bawić się z nimi. Spędzać z nimi trochę czasu, rozmawiać, interesować się nimi. Zadrżały mu nozdrza. - Nie. Nie mam zamiaru. Wiem, jakiego rodzaju zainteresowaniem mój ojciec darzył moją siostrę. Robiło mi się niedobrze. - Wypuścił kłąb dymu w stronę wanny. - To, że twój ojciec był... - Jest, Felicity, on jest pieprznięty. Zboczeniec. Nigdy nie pogodził się ze śmiercią Angie i wiesz, dlaczego. - Nie chcę tego słuchać. - Cholera! - Zaciągnął się papierosem i potrząsnął głową w chmurze dymu. - Muszę się napić. - Już masz dosyć. - Nie jesteś moją matką... - Zbladł, gdy wypowiedział te słowa. Rzadko wspominał matkę, a Felicity w ogóle nie pozwalał wymawiać imienia Lucretii. Felicity sięgnęła po wełniany złotokremowy sweter, który leżał na brzegu łóżka. - Jesteś pijany i nie możesz prowadzić, a za dziesięć minut mamy być u Alonzów. - Gówno mnie to obchodzi. Wystarczy, że mieszkamy razem i pracujemy razem. Chyba nie musimy jeszcze razem łazić na jakieś nudne spotkania. Nie mogę zrozumieć, po co mnie ciągasz na te beznadziejne imprezy. - Bo tak trzeba. - Była zmęczona brakiem ambicji męża. Ona i Derrick pochodzili z dobrych rodzin, ale ona miała wrodzony instynkt współzawodnictwa. Jeśli czegoś pragnęła, myślała tylko o tym i zmierzała prosto do celu. Była jedynym dzieckiem sędziego Caldwella i miała wszystko, czego chciała. Z wyjątkiem Derricka. Musiała się nieźle napracować, żeby go zdobyć. Raz zaszła w ciążę, ale się uparł, żeby ją przerwała. Zgodziła się, żeby go nie denerwować. Myślała, że bardziej ją pokocha. Poddała się zabiegowi, a potem tego żałowała, bo zaczął nią pomiatać. Jednak nie zerwała z nim. Jeszcze raz zaszła w ciążę, i o to jej właśnie chodziło. Szkoda, że Angie nie mogła zobaczyć, że udało jej się złapać Derricka. Teraz dalej robiła wszystko, co trzeba. Pracowała nawet kilka dni w tygodniu w biurze, żeby mieć oko na męża i Chase’a. Boże, ależ on był sprytny. Dbała też o to, żeby Derrick obracał się we właściwych kręgach społecznych i w odpowiednim towarzystwie w Prosperity i Portland. Znajomości ojca mogły jej pomóc. - Bobby Alonzo to dupek. - Derrick wrzucił papierosa do pustej szklanki. Pet zasyczał i zgasł. - Ale jest bankierem. Jego ojciec jest właścicielem kilku niezależnych banków w okolicy. - Był też najlepszym przyjacielem Jeda Bakera. - Derrick postawił szklankę na biurku. - Jed nie żyje. - Tak, ale powiedz to Bobby’emu. Cały czas mówi o nim jakby był bogiem, dlatego, że zginął pieprząc Angie. Boże, muszę się napić. Felicity straciła cierpliwość. - Skąd wiesz, co oni robili. Rozmawialiśmy o tym z tysiąc razy. Co w ciebie wstąpiło? - Wszystko. Cholera, Chase jutro wychodzi do domu i pewnie będzie chciał znowu zarządzać firmą. - To go powstrzymaj. - Nie mogę, bo kiedy się za coś zabiera, jest jak lawina. - To go wykup. - Spróbowała innego argumentu. Była zmęczona nieporadnością Derricka. - Nie sprzeda udziałów. Przynajmniej nie mnie. - Podrapał się w brodę i krzywiąc się, sięgnął po marynarkę. - Wiesz, że nie znaleźli jego matki? Wyszła ze szpitala tego dnia, kiedy umarł facet z intensywnej terapii i od tamtej pory nikt jej nie widział. Dziwne, co? - Nic nowego. Sunny McKenzie zawsze była dziwna. Chodź, bo się późnimy. Derrick prychnął z niechęcią, ale wyszedł za nią z sypialni, którą rzadko dzielili. Felicity wiedziała, że jej zwycięstwo jest pozorne. Derrick wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu. Pił coraz więcej. Podejrzewała, że znowu ją zdradza. Gdyby tylko mogła cofnąć czas... Ale nie mogła. I musiała myśleć o dziewczynkach. I, do cholery, kochała Derricka Buchanana. Kochała być jego żoną. Ale byłoby nieźle, gdyby kiedyś jej się odwzajemnił. 17 zdobyła informację, którą starał się zniszczyć Diaz, dotarcie po nitce - Czterech mężczyzn - ciągnęła - przyjechało dwoma ona absolutnie nie miała zamiaru iść na jakikolwiek kompromis. I Jego krótko obcięte czarne włosy i twarz pokryta jednodniowym Jej grupa dostrzegła toyotę SUV i właśnie nadchodziła. widział - to czy ten nieszczęśnik posłusznie skłamie, czy może jednak Do tegoż działu prowadziły pierwsze drzwi na prawo. Przywitała
©2019 coeptis.pod-miara.szczecin.pl - Split Template by One Page Love